KRZYSZTOF ŁOPACIŃSKI 27 III 1945-9.X.2023
Większości ludzi z diaspory Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego „UNIKAT” w Warszawie, który w tym roku obchodzi 60-lecie swego istnienia wydaje się, że Krzysztof był w nim od zawsze. Jak było naprawdę?
Ja wiem najlepiej, bo go sam do kadry organizującej jego imprezy ściągnąłem. Było to na przedwiośniu 1970 roku, czyli 53 lata temu. W Radzie Uczelnianej ZSP pełnił on przedtem funkcję przewodniczącego Komisji Domów Studenckich, ale co ciekawe lubił wyjazdy na rajdy jako uczestnik nie tylko te „Unikatu” ale wszelkie inne w tym na najdalszy, bo „Vineta” organizowany przez AKT Szczecin. Będąc wówczas prezesem „Unikatu” rozglądałem się za kandydatem na kierownika naszego Rajdu WIGRY VII, który uzyskał z niemałym trudem status imprezy ogólnopolskiej od ZG PTTK. Kierownikiem takiego rajdu nie mógł zostać byle kto. Obserwowałem Krzysztofa, bo wpadał czasami do naszego lokalu i z tych spotkań wynikało, że ma spore doświadczenie organizacyjne co prawda na innej niwie, ale zawsze. Zaskoczyłem go całkowicie składając mu tę propozycję. Odpowiedzialnie nie przyjął jej od razu stwierdzając, że ten rajd znany jest już z tego, że jest niekonwencjonalny a on nie zna wszystkich kruczków na czym to polega. W końcu się zgodził pod warunkiem, że ja będę kierownikiem programowym. Klubowiczów to zamurowało, bo to był ktoś spoza ich kręgu i byli tacy co chcieli protestować. Przekonałem tych oponentów, że dzięki temu ja będę miał wolną rękę we wdrażaniu kolejnych swoich pomysłów programowych a Krzysztof zabezpieczy to od strony organizacyjnej. Tak powstał tandem, który nie tylko wprowadził rajd WIGRY VII na wyższy poziom atrakcyjności, ale nasza kooperacja przy następnych rajdach wigierskich i nie tylko przynosiła podobne efekty. Tak zjednał do siebie nie tylko mnie, ale i pozostałych klubowiczów. Miał jak się okazało ujmujący styl bycia typu „brat łata” co w każdym klubie jest równie ważne jak sprawność w działaniu.
We wrześniu tego samego roku 1970 zwrócił się tym razem on do mnie: „dysponuję samochodem możemy wyskoczyć gdzieś na penetrację terenu – ty wybierz, dokąd” Wybrałem zamek w Oporowie, który znałem ze zdjęcia w „Poznaj swój kraj” chodziło mi o sprawdzenie do czego może nam się przydać. Na bramie zatrzymał nas jakiś „towarzysz z powiatu” stwierdzając, że czeka na ważnego gościa z KC i wstępu dziś nie ma. Postawił on oczy w słup, gdy zobaczył, że wracamy z …jego gościem poklepując go po plecach. Był nim Wiesław Klimczak były przewodniczący RU ZSP UW a obecnie faktycznie w KC. Krzysztof znał go dobrze. Ów towarzysz z powiatu zagwarantował nam przy Wiesławie, że możemy na zamku robić wszystko co zechcemy. Na to Krzysztof w chwilę potem tylko do mnie: „co ty chcesz tam robić- okolica zamku jest beznadziejna i nie nadaje się na żaden rajd”. Ja mu na to:” okolica jest kiepska, ale zamek na wyspie jest super. Ja tam ściągnę z Wrocławia laureatów Giełdy Piosenki Turystycznej, bo akurat znam z mojego trekkingu w 1970 w górach Fagarasz (w Rumunii) szefa Koła Przewodników AKT Wrocław. Koncert będzie na zamku a …trasę pieszą zrobimy na Złazie Kampinoskim SKPB po dojechaniu tam autokarami.”
Takie były początki owianej potem legendą jesiennej imprezy UNIKATU pn. „Noc Wagantów”. Krzysztof stopniowo się rozkręcał co możecie sprawdzić w Kalendarium „Unikatu” jakie inne imprezy tego klubu w następnych latach dzięki niemu zyskały na jakości i tak było do końca jego życia.
Ważnym epizodem w jego życiu były rozmowy z nim jakie toczyliśmy z nim na terenie centrali „Almaturu” gdzie wówczas pracowałem. Rozmawialiśmy jak analityk z analitykiem. Było tuż po Krajowej Naradzie Aktywu Turystycznego we Wrocławiu w lutym 1971.Prowadziłem na niej Sekcję Programowania Masowych Imprez Turystycznych – największą na całym KNAT. Podjęła ona uchwałę zobowiązująca „Almatur” do ułatwienia klubom turystycznym prowadzenie akcji obozów zagranicznych nazwanych w 1975 trampingowymi. Wybrany tam na przewodniczącego rady do tych spraw kol. Rejman z Wrocławia szybko zrezygnował z tej funkcji z uwagi na nawał obowiązków na uczelni. Przysłuchujący się wyrywkowo naszym rozmowom kol Waldemar Błaszczuk ówczesny v-dyrektor „Almaturu” spytał mnie co ja sądzę o tym by Krzysztof zastąpił go na tej funkcji choć nie był na owym KNAT 71.Poparłem oczywiście kandydaturę Krzysztofa. Tak się zaczęła kariera Krzysztofa w turystyce ogólnopolskiej początkowo akademickiej a potem i innej (został np. dyrektorem Instytutu Turystyki) oraz jego przyjaźń z W. Błaszczukiem aż do ostatnich dni Krzysztofa.
Po pierwszym spotkaniu Rady ds. Programowania Masowych Imprez turystycznych jakie miało miejsce na zamku w Giżycku w maju 1971 a potem na spotkaniu dwóch największych rajdów studenckich na północy Polski naszego WIGRY VIII i organizowanego przez AKT Olsztyn Rajdu „WA-MA” w Grodzisku na obrzeżu Puszczy Boreckiej (tej z żubrami) ludzie z innych aktywnych klubów z reszty kraju dobrze przyjęli to czym ma zajmować się ta Rada. Przyczynił się do tego mój pomysł zaproszenia do remizy w Grodzisku zespołu Łemków z pobliskiej wsi Lisy (zasiedlonej w ramach niezbyt pochlebnej Akcji „Wisła”) a Krzysztof go zrealizował. Koncert dla studentów trwał ½ godziny a …bisy i wspólne śpiewanie 2 godziny!!! To wtedy Krzysztof przekonał się do zjawiska szeroko rozumianej piosenki rajdowej.
Zaowocowało to jeszcze tego samego roku wyjazdem na Giełdę Piosenki Studenckiej Turystycznej w Szklarskiej Porębie, gdzie przekonał do przyjazdu na II NOC WAGANTÓW słynny już wówczas zespół „Kociołek” z Krakowa z Andrzejem Mrozem. Tym sposobem Krzysztof choć miał być z nami krótko, bo jak w piosence „Kociołka” dyplom magistra miał w kieszeni został w UNIKACIE do końca życia, bo polubił różnorodność i barwność stylu życia w naszym klubie.
Jego „OSTATNI STUDENCKI RAJD” trwał de facto …53 lata!!!
Tak go zakręciła sprawa piosenki turystycznej, iż w ostatnich latach będąc redaktorem zeszytów wydawanych przez Komisję Historyczną Ruchu Studenckiego wydał aż …6 tomów poświęconych temu zjawisku w całej Polsce. Opisali tam wszystkie festiwale i przeglądy różni autorzy w tym znalazł się i mój tekst o unikatowej „Nocy Wagantów”. Wszyscy koneserzy tego zjawiska cenili jego solidność co pozwala stwierdzić obecnie, iż „nic dodać i nic ująć”. Organizował wiele klubowych wyjazdów typu carpooling na Giełdę do Szklarskiej Poręby połączonych ze zwiedzaniem najciekawszych atrakcji po drodze oraz w Czechach i Niemczech. Trasy opracowywał nierzadko Grzegorz Rąkowski. Trafiał też chętnie na gdańską „Bazunę” kooperując ze mną.
Mało znany ludziom z UNIKATU jest fakt z roku 2013, czyli 50-lecia Klubu dodatku nadzwyczajnego do jednej z imprez jubileuszowych pn. „Pogranicze-Unikat”. Ja opracowałem jej program (zwiedzanie Muzeum Wigier, zwiedzanie osady prusko-jaćwieskiej, udział w Święcie Rosy organizowanym przez polskich Litwinów (bardzo barwnym), udział w koncercie w dworku, w którym bywał Czesław Miłosz za młodu, balangę w dworku …Łopacińskich pod Wilnem i na filareckim Belmoncie. Krzysztof jako ówczesny dyrektor Instytutu Turystyki prowadził w dawnej jesziwie należącej do Fundacji „Pogranicze” w Sejnach spotkanie weteranów „Unikatu” z dyrekcją tej sławnej w Polsce i za granicą instytucji. Program toczący się w Polsce i na i Litwie był bogaty i tak, ale ja miałem w zanadrzu jeszcze jeden kraj i atrakcję jakiej nikt z Polski jeszcze nie zaliczył.
Do realizacji był potrzebny taki partner jak Krzysztof. Gdy mu go przedstawiłem powiedział: „wchodzę w to”. Ryzyko było ogromne z uwagi na nieprzewidywalność organizatorów tej imprezy.
Chodziło o Wszechrosyjski Festiwal Bardów pn.” Gruszinka” w Samarze na wyspie na starorzeczu Wołgi z …estradą w kształcie gitary na wodzie!!!
Dla niepoznaki nazwałem ten plan „trasą burłacką”. Opracowałem skomplikowaną logistykę dotarcia z Wilna do Samary a Krzysztof codziennie śledził w rosyjskim Internecie przygotowania do imprezy. Któregoś dnia zadzwonił: „organizatorzy się pogryźli między sobą i festiwal będzie nie wiadomo, kiedy”. Oznaczało to, że nie da się pogodzić go z terminem naszej imprezy „Pogranicze-Unikat”. Cel był blisko, ale los spłatał figla. Krzysztof bardzo to przeżył. Powiedziałem mu wtedy: „Mam wariant zastępczy tzn. Thor Heyerdahl napisał kiedyś, że Wikingowie tysiąc lat temu pływali Wołgą aż do Morza Kaspijskiego więc możemy zastępczo zrobić tramping do ich matecznika …na Islandię bez piosenek, ale też fajny.
Tak zrobiłem, bo były tam tanie loty z Wilna!!! Krzysztof nie poleciał, ale nam kibicował. Sądził, że do Samary uda się np. za rok. Rosja jednak wtedy akurat zajęła Krym, na który obecnie trudniej się dostać niż do…Kalifornii. Szkoda, ale trzeba było mieć mocne nerwy by działać na …Dzikim Wschodzie jak my ludzie z Unikatu to nieraz robiliśmy z różnym skutkiem, ale na ogół z pozytywnym.
Wrócę tu do portretu Krzysztofa z plakatem Rajdu WIGRY XVII z 1980 a zamierzał go podarować MUZEUM WIGIER w 2013 na początku imprezy „Pogranicze-Unikat”, w którym jeszcze nikt z nas nie był. Zwinął go jednak i odstąpił od zamiaru. Powiedział mi: „Co im powiemy, gdy zapytają, gdzie widzieliśmy nad Wigrami te kormorany”. Starał się być konkretny i precyzyjny. Zawsze w takich sytuacjach się uzupełnialiśmy: „Powiemy im zgodnie z prawdą, że nad Wigrami …ciągle gonimy kormorany jak piosence Szczepanika, ale w Chinach nad rzeką Li podczas trampingu akcji „Czajnik” w 1987 widzieliśmy, jak kormorany pomagają rybakom w połowach ryb”
Tu przeplata się problematyka programowania turystyki krajowej i zagranicznej. Krzysztof podobnie jak ja obie te formy traktował na równi. Trzeba jednak przyznać, że w turystyce zagranicznej dokonał istotnego odkrycia. Stało się to w 1973. W tymże roku o ile dewizy na akcję trampingową UNIKATU (którą nazwałem ARKAN) w Rumunii można było dostać z GKKFiT via Almatur bez problemu, to ze strefą zwana KK było trudniej. Krzysztof, można powiedzieć, znalazł jaskinię Ali Baby, w której …leżały worki z walutą (sic!). Były to tzw. dolary clearingowe, czyli należności Polsce ze strony Syrii za sprzedane im czołgi itp. Pieniądze te można było wymienić w Bejrucie na „zielone” lub liry tureckie. Krzysztof dostał taką pulę na przeprowadzenie obozu zwiadowczego co w następnym tj.1974 zaowocowało akcją LEWANT (Turcja, Syria via Liban) rozszerzoną w następnych latach o Jordanię, Irak i Grecję. Była akcja już ogólnopolska od 1976 nosiła nazwę trampingowej.
W roku 1976 Krzysztof uruchomił inny typ trampingu w oparciu o frachtowce PLO do Algierii i Tunezji a w roku 1979 do Peru via Kanał Panamski. Zaowocowało to powołaniem Koła Ligi Morskiej i Rzecznej na bazie ludzi z UNIKATU. Z uwagi na nieprzewidywalność czasu trwania takich rejsów trzeba było zarzucić, ale dwie grupy przeżyły fajną przygodę. Krzysztof stał się postacią znaną w ogólnopolskim światku trampingowym. Odwiedził z grupami trampingowymi Europę, Azję, Afrykę i Amerykę Południową.
Ważną rolę odegrał Krzysztof w kształceniu kadry UNIKATU prowadząc w latach 1972-88 stacjonarne kursy na uprawnienia Organizatora Turystyki.
Od początku lat 90-tych włączył się Krzysztof w poczynania UNIKATU na Kresach. Prowadził swoje małe grupy typu carpooling do Wilna i Lwowa lub podróżował swoim samochodem po tych terenach z Grzegorzem Rąkowskim, który pisał potem liczne przewodniki jakże potrzebne.
Krzysztof potrafił dobrze współpracować z niemałą twórczą bohemą skupioną w UNIKACIE. Byli to dziennikarze, autorzy przewodników, poeci, muzycy i plastycy oraz animatorzy kultury.
To dzięki nim wszystkim UNIKAT był przez 60 lat ciągle atrakcyjny w swojej ofercie.
Bogdan Opowicz