IN MERORIAM
ARCHIWUM
FACEBOOK
Aktualności

Andrzej Rozhin – w mojej pamięci

W dniu 17 listopada zmarł Andrzej Rozhin, miał 82 lata. Należał do pokolenia twórców kultury lat sześćdziesiątych, wywodzących się spod egidy Zrzeszenia Studentów Polskich. Ich dziełem były teatry, kluby, festiwale piosenki, turnieje poetyckie, przeglądy zespołów muzycznych i tanecznych. Dawali upust swoim talentom na świnoujskiej FAM-ie, czyli Festiwalu Akademickiej Młodzieży Artystycznej, łódzkim festiwalu teatralnym o nagrodę „Boga Deszczu”, lubelskiej Studenckiej Wiośnie Teatralnej, wrocławskim festiwalu „Jazz nad Odrą” i Międzynarodowym Festiwalu Festiwali Teatrów Studenckich, krakowskim konkursie piosenki studenckiej i Festiwalu Kultury Studenckiej. Można wymieniać bez końca imprezy, którymi w latach sześćdziesiątych żył każdy ośrodek akademicki. Po pierwszych próbach teatralnych w latach 50., jak warszawski Studencki Teatr Satyryków i gdański Bim-Bom, zaczęły powstawać niby grzyby po deszczu nowe zespoły: „Kalambur” i „Gest” we Wrocławiu, „Cytryna i Pstrąg” w Łodzi, „Teatr 38” i „Teatr STU” w Krakowie, „Teatr Ósmego Dnia” w Poznaniu, „Teatr STG” w Gliwicach. Ich twórcami byli utalentowani i pełni pasji reżyserzy: Jerzy Jarocki, Krzysztof Jasiński, Helmut Kajzar, Krzysztof Litwiniec, Jan Skotnicki, Andrzej Skupień.

Zdjęcie

Andrzej Rozhin – rozhuśtał – tak można nazwać studencki Lublin. W tamtych czasach było to jedyne miasto, w którym były dwa uniwersytety: UMCS i KUL, a ponadto Akademia Medyczna i Wyższa Szkoła Rolnicza. Studenci stanowili wyróżniającą się grupę społeczną w mieście. Andrzej trafił tutaj ze Lwowa, gdzie się urodził, przez Kraków, gdzie zaczął studia aktorskie na PWST. Przeniósł się do Lublina na polonistykę, ale nadal fascynował się teatrem. Z grupą zapaleńców utworzył w 1961 roku zespół o nazwie „Gong 7.30”, który przygotował program „Ildefons i inni”, a potem były następne premiery wyreżyserowane przez Andrzeja. Najczęściej brał na warsztat poezję: Gałczyńskiego, Tuwima, Leśmiana, Broniewskiego, Błoka, Majakowskiego, Reeda. Przełom nastąpił w roku 1965, gdy ówczesny rektor UMCS prof. Grzegorz Leopold Siedler oddał studentom Chatkę Żaka, wybudowaną nie tylko z ogromną stołówką, ale też profesjonalną salą teatralną na ponad 300 osób. Andrzej został dyrektorem części teatralnej i przygotował premierę „Pieśni i Songów Pana Brechta”, już pod nową nazwą: Akademicki Teatr UMCS GONG 2.

Do tego spektaklu trafiłem i ja na zastępstwo w 1966 roku. Byli tam pasjonaci z różnych kierunków studiów i uczelni. Pomimo, że w Lublinie na KUL była „Scena Plastyczna” Leszka Mądzika, a na AM „Dren 59” Jacka Skoczkowskiego. Spektakl Brecha spotkał się z przychylnymi recenzjami krytyków, a szczególne wrażenie robiła scenografia autorstwa Leona i Elżbiety Barańskich. Solowe songi do muzyki Kurta Weilla w wykonaniu Piotra Suchory, Barbary Michałowskiej-Rozhin i Anny Węgłowskiej-Leszczyńskiej przyjmowane były wręcz owacyjnie. Spektakl doceniony został przez Zrzeszenie Studentów Polskich, które wysłało GONG 2 na tournee do ZSRR. Był grudzień 1966 roku. Graliśmy w Charkowie, Moskwie i Kazaniu. Sale były przepełnione, niektórzy płakali, bo spektakl przypominał im przeżyte tragedie wojenne. Z tego wojażu zrodziły się następne premiery. Nawiązaliśmy kontakty ze tamtejszymi studentami, którzy interesowali się teatrem i dzielili się z nami swoją wiedzą.

Tak się złożyło, że rok później w miesięczniku „Dialog” wydrukowana został sztuka „Elżbieta Bam”, której autorem był Daniel Charms, który padł ofiarą sowieckich represji. W surrealistycznym dramacie przedstawił absurdy ówczesnej rzeczywistości. Po wielu, że tak można powiedzieć bojach z cenzurą, Andrzej wyreżyserował prapremierę tej sztuki na deskach GONGU 2. Odniosła ona sukces nie tylko w kraju, zdobywając nagrodę „Boga Deszczu”, ale też na festiwalu w Parmie. Dopiero w latach późniejszych trafiła na sceny teatrów zawodowych. Dla nas, studentów ze Wschodu, wyjazd w tamtych czasach za żelazą kurtynę był niezapomnianym przeżyciem. Mogliśmy przekonać się jak żyją i jacy są tam ludzie, a także jak wygląda naprawdę ten „zgniły” kapitalizm.

Kolejne premiery, jak: „Dialog na Święto Narodzenia Pana”, „ZA – kronika 1917 roku”, „Wietnam ukrzyżowany”, „Testament” i „Trismus” otworzyły nam bramy do Debreczyna, Zagrzebia, Paryża i Nancy. Wiedzieliśmy, że zawdzięczamy to Andrzejowi, bo dzięki jego talentowi, a też naszej pasji i zainteresowaniom, tworzyliśmy awangardowy teatr, który zyskał sobie renomę i uznanie.

A jak to wyglądało od kuchni? Próby odbywały się wieczorami, by nie zarywać zajęć. Andrzej był wymagający, starał się nie tylko krytykować nasze błędy – bądź co bądź byliśmy tylko amatorami – ale dopingował nas, by doskonalić swój warsztat. Organizował zajęcia z emisji głosu, dykcji, szermierki. Dbał byśmy poszerzali swoją wiedzę o literaturze, dramacie i historii. Miał szerokie kontakty w środowisku teatralnym i dzięki niemu mieliśmy spotkania z ludźmi nauki, jak prof. Janina Garbaczowska, prof. Maria Żmigrodzka, prof. Janusz Misiewicz, literatami, teatrologami, krytykami, np. Andrzej Hausbrandt, Sławomir Kryska, Jan Paweł Gawlik, Edward Chudziński, Krzysztof Miklaszewski, Tadeusz Nyczek, Franciszek Hipolit Piątkowski.

Można powiedzieć, że ta przygoda z teatrem była dla nas jakby drugim fakultetem. A ponadto Andrzej potrafił stworzyć z nas zespół przyjaciół, który trwa do dziś. Po studiach każdy z nas poszedł w swoją stronę, ale nadal utrzymujemy kontakty. Niektórzy swoje studenckie pasje teatralne wykorzystali w życiu zawodowym, jak na przykład prof. Grażyna Stelmaszyńska-Matyszkiewicz jako wykładowca i prorektor Akademii Teatralnej, Elżbieta Skrętkowska-Cybulska – twórczyni telewizyjnej „Szansy na sukces”, Jan Warenycia – reżyser Teatru Polskiego Radia, Jacek Popiołek – kompozytor i publicysta telewizyjny, Zenon Suszycki – dziennikarz i dyrektor Radia Koszalin, Anna Skwarska-Kowarska – autorka scenografii filmowych, Andrzej Jóźwicki i Wojciech Kobrzyński – aktorzy. Mieliśmy kilka spotkań o charakterze jubileuszowym. Z inicjatywy Andrzeja powstała książka „GONG 2 – spojrzenie w przyszłość” autorstwa jego córki Aleksandry.


Andrzej Rozhin na FAMIE – rok 1967

Andrzej Rozhin podążał dalej wybraną przez siebie teatralną drogą. Swoje doświadczenie w kierowaniu „Gongiem” wykorzystywał na dyrektorskich stanowiskach w wielu polskich teatrach, a jego talent reżyserski owocował w odkrywaniu piękna słowa, dramatu, literatury i kultury. Gdy odszedł przyszła mi na myśl strofa piosenki, której tekst napisał dla niego z okazji benefisu 50–lecia pracy artystycznej Jerzy Szpyra, literat i autor wierszy:

„Zagraj, proszę zagraj choć jeszcze jeden raz,
Cervantes niech przemówi i Brecht i Charms,
niech Dialog Narodzenia odmienia nas,
Przywołaj tamtą chwilę i tamten czas…”

Paweł Byra

 

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.